środa, 1 sierpnia 2012

Akwarium 4/2012 (148)

W „Antologii dowcipu polskiego” znalazłem żart popularny w latach 60., w czasach, gdy w sklepach permanentnie brakowało mięsa i produktów pochodnych. Brzmiał on mniej więcej tak: „Czym różnił się przedwojenny sklep mięsny od powojennego?”. I odpowiedź: „Na przedwojennym sklepie mięsnym widniał napis RZEŹNIK, a w środku było mięso. Na sklepie powojennym napisane jest MIĘSO, a w środku jest… rzeźnik”. Dlaczego o tym piszę? Otóż mam wrażenie, że trochę podobna sytuacja ma miejsce w sklepach akwarystycznych. Jeszcze przed trzydziestu laty były to w większości nieduże klitki, w których za ladą stał prawdziwy akwarysta – pasjonat, który o sprzedawanych przez siebie rybach i roślinach wiedział dosłownie wszystko. Oferta sklepu była wprawdzie skromna (akwaryści, którzy zaczynali swą przygodę z tym hobby choćby w latach 80. doskonale to pamiętają), ale za to u właściciela można było uzyskać mnóstwo cennych rad lub po prostu sobie z nim porozmawiać. Obecnie takich sklepów jest już jak na lekarstwo, a i te ostatnie – niestety – pewnie wkrótce znikną. Zastąpiły je wielkopowierzchniowe markety zoologiczne w galeriach i centrach handlowych. W licznych zbiornikach pływają tam setki gatunków ryb, o których jeszcze przed ćwierćwieczem mogliśmy tylko pomarzyć lub pooglądać je na czarno-białych zdjęciach w atlasach. To akurat dobrze, gorzej, że w ogromnej większości takich sklepów nie ma nikogo, kto by się na tych rybach znał i potrafił udzielić fachowych porad. Nawet, jeśli sprzedawca posiada bowiem choćby minimum wiedzy na ich temat, to najczęściej nie ma czasu na dłuższe rozmowy z klientami. Siłą rzeczy zostajemy więc z rybami sami i sami musimy zdobyć odpowiednią wiedzę na ich temat. Dlatego właśnie uważam, że rola fachowej literatury (w tym dwumiesięcznika „Akwarium”) jest obecnie ważniejsza niż kiedykolwiek, stanowi ona bowiem jedno z nielicznych pewnych źródeł wiedzy akwarystycznej niezbędnej dla prawidłowej pielęgnacji roślin, ryb i innych zamieszkujących nasze zbiorniki stworzeń.
A co w bieżącym numerze? Zapraszamy do stanięcia oko w oko z tajemniczymi i fascynującymi zarazem wężogłowami z gatunku Channa striata. Opowie o nich pasjonat tych ryb – Pan Marcin Szuchnik. Wszystkich miłośników fauny jeziora Tanganika zapraszamy do lektury drugiej części artykułu Pana Michała Mięsikowskiego dotyczącego strategii rozrodczej poszczególnych grup gatunków ryb zamieszkujących ten unikalny, afrykański akwen. Następnie Pan Zbigniew Strzelecki przedstawi własne propozycje polskiego nazewnictwa ryb z rodziny kolcobrzuchowatych, zaś Pan Jakub Kijak zaprezentuje swój przepis na akwarium w stylu czarnych wód. Potem Pan Wojciech Urynowicz zapozna nas z treścią jednego z nowszych rozporządzeń Ministerstwa Środowiska, które – jak się okazuje – może również dotyczyć wielu akwarystów. Na zakończenie proponujemy prezentację kolejnej już nowości roślinnej autorstwa Pana Pawła Szewczaka oraz następną edycję naszego konkursu fotograficznego wraz z rozwiązaniem edycji z numeru 146. W imieniu całej Redakcji życzę Państwu miłej, wakacyjnej lektury.
dr inż. Paweł Zarzyński, Redaktor Naczelny
 
  • Marcin Szuchnik- Wężogłów Channa striata
  • Michał Mięsikowski - Rozród i opieka nad potomstwem ryb z jeziora Tanganika (część 2)
  • Zbigniew Strzelecki - Polskie nazewnictwo kolcobrzuchowatych (Tetraodontidae)
  • Jakub Kijak - Moje Akwarium: „zbiornik do moczenia drewna”
  • Wojciech Urynowicz - Rozporządzenie ministerstwa środowiska w sprawie gatunków obcych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz